Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Yves Rocher – Iris Noir

Pocałował mnie irys.

Testowanie zapachu Iris Noir przyniosło wiele różnych doznań.
Początkowo myślałam:

Hmmm… ładny irys, taki dopieszczony i wytrawny. Trochę nudzi, nie zaskakuje…

I wtedy spotkało mnie coś wyjątkowego. Na mojej skórze pojawiła się paczula. Ziemista, ostra, zalana wytrawną, cierpką słodyczą. Ta dziwna ciecz, która ją pokrywała, była koloru fioletowego. Narkotyczna, odurzająca, uwodzicielska. Rozlała się i zaczęła dominować nad zmysłami. Wszystko stało się fioletowo-niebiesko-żółte, słodkie, intensywne. Zupełnie jak najwspanialszy okaz irysowego kwiecia… Ujmuje słodyczą, intensywnością. Nie brakuje mu mroku i tajemnicy. Czuję, że zmienił się mój kolor skóry, włosów, ust…

Zapach się ociepla, wiruje, roztacza delikatny puder i…

Puff!

Znowu wraca do pierwotnej, delikatnej postaci. Chowa się, jak skromna panna, której umizgi kawalerów nie imponują. Czeka na właściwego kandydata i odpowiedni moment.

W moim przypadku – ten moment nie nadszedł. Po spektakularnym, ale krótkim występie, zostaje na mnie subtelny irys o kobiecym obliczu. A na tym obliczu spoczął słodki, waniliowy puder. Czuję lekki, piżmowy zapach czystości. Ambrette i irys pozostają na skórze do samego końca. Po 5 godzinach Iris Noir znika.

Kocham irysy w każdym wydaniu, to chyba mój ulubiony kwiat w perfumach (ciągle się to zmienia…). Tutaj jest ładny, przyzwoity. Nie miałabym nic przeciwko dodaniu tego zapachu do kolekcji. Yves Rocher to marka solidna, ale w tym przypadku nie zostałam powalona na kolana.

Nuty zapachowe:
Głowa: Bergamotka, kolendra
Serce: Irys, ambrette
Baza: Paczula, tonka

A jakie są Wasze doświadczenia związane z tym  zapachem?

zdjęcie 1 via fragrantica.com, foto 2 (usta) via colorharmonyassignment.blogspot.com foto3 (irys) via teleflora.com

Tagi: ,

Podobne wpisy