Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Cartier – Cartier de Lune

Perfumy marki Cartier ostatnio mnie zachwycają. Sięgnęłam więc, po próbkę Cartier de Lune, ale z lekkimi obawami, że będzie to kolejny różany aquatic. Na szczęście, jest wszystkim innym. Ale to jeszcze nie oznacza, że jest dobrze.

De Lune to świeży, ostry, zapach powietrza unoszącego się nad giełdą kwiatową. Nie mogłam zignorować tego skojarzenia. Główną nutą jest konwalia, gdzieś w tle tli się piżmo, które stopniowo przejmuje władzę nad zapachem. Cyklamen – ledwo stoi na nogach, podmywa go woda. Róża, która pojawia się w tym zapachu jest bardzo anemiczna – musiałam się naprawdę postarać, aby ją wyłapać. Brakuje jej charakteru i … zapachu róży. Momentami wyłania się różowy pieprz, ale nie pozostawia żadnego wrażenia. Nie pomaga, nie przeszkadza.
Podsumowanie – Cartier de Lune to ładny, ale przeciętny zapach na lato. Niestety, nie jest trwały (znika po 4 godzinach), nie zmienia się w żaden sposób – od początku do końca oferuje to samo. Wąchając go myślę: gdzieś już to wąchałam… Jest ładny, mogłabym od czasu do czasu nim pachnieć. Nie spodobał mi się na tyle, by dodać go do kolekcji.

Nuty:
Głowa: różowy pieprz, jagody jałowca; Serce: wiciokrzew, róża, konwalia, cyklamen; Baza: nuty drzewne i piżmo

foto1 via cremitas.com; foto2 via gieldakwiatow.eu; foto3 via cocottesmag.com

Tagi: ,

Podobne wpisy